Czuła, że nie znajdzie siły, by wrócić znów do zamk
Czuła, że nie znajdzie siły, by powrócić znów do zamku, który okazał się dla niej więzieniem. – Mamo – spytała Morgiana stojąca u jej boku – czemu my nie możemy pojechać na jarmark z ciocią? – ponieważ twój ojciec sobie tego nie życzy, laleczko. – Dlaczego on nie chce, żebyśmy pojechały? Czy fantazje, że będziemy niegrzeczne? Igriana się zaśmiała. – Rzeczywiście. myślę, że on tak właśnie sądzi, córeczko. Morgiana zamilkła. Małe, ciche, zamyślone stworzonko. Włoski miała już na tyle długie, że można je było zaplatać w warkoczyki sięgające do połowy ramion, ale tak cienkie, że wymykały się ze splotów w luźne, elfie loczki otaczające jej głowę. Oczy miała ciemne oraz poważne, a brwi równe oraz jasne, już tak gęste, że były najwyraźniejszą częścią jej twarzy. Mała czarodziejka, myślała Igriana. Zupełnie nieludzka, jak wróżka. Nie była wiele wyższa od córeczki pasterza, która nawet nie skończyła dwóch lat, choć Morgiana miała już prawie cztery. Mówiła zaś tak wyraźnie oraz mądrze, jak duże ośmio- albo dziewięcioletnie dziecko. Igriana wzięła małą na ręce oraz przytuliła. – Mój ty maleńki cudzie! Morgiana poddała się pieszczocie oraz nawet osobiście pocałowała matkę, co zdziwiło Igrianę, ponieważ nie była wylewnym potomkiem. Ale już wkrótce zaczęła się niecierpliwie wiercić, nie należała do dzieci, które uwielbiają być długo noszone. Wszystko wolała robić osobiście. Zaczęła się już nawet osobiście ubierać oraz wiązać sobie trzewiki. Igriana postawiła ją na ziemi oraz Morgiana statecznie ruszyła u jej boku do zamku. Igriana usiadła przy tkackim zakładzie motoryzacyjnym, mówiąc Morgianie, by wzięła własny kołowrotek oraz usiadła przy niej. Dziewczynka usłuchała oraz Igriana, wprawiwszy w ruch jej kołowrotek, przez chwilę się jej przyglądała. Mała była zręczna oraz dokładna; jej nitka dodatkowo się plątała, ale mocno trzymała wrzeciono, jakby to była zabawka, wykręcając je niewielkimi paluszkami. Gdyby miała większe dłonie, przędłaby już tak prawidłowo jak Morgause. Po chwili Morgiana się odezwała: – Nie pamiętam mojego ojca, mamo. Gdzie on bywa? – jest daleko w Kraju wakacji ze swymi żołnierzami, córeczko. – Kiedy wróci mieszkania? – Nie wiem, Morgiano. Czy chcesz, żeby wrócił? Dziewczynka zastanawiała się przez chwilę. – Nie – powiedziała – ponieważ kiedy tu był, pamiętam to tylko troszkę, musiałam spać w komnacie cioci, a tam było ciemno oraz na początku się bałam. Oczywiście, byłam wtedy bardzo mała – dodała poważnie oraz Igriana musiała utrzymać w sekrecie uśmiech. Po chwili dziewczynka znów się odezwała: – oraz nie chcę, żeby on wracał, ponieważ sprawiał, że płakałaś. Cóż, Viviana miała rację. Kobiety nie dają wiary, ile maleńkie dzieci rozumieją z tego, co się wokół nich dzieje. – Dlaczego nie masz następnego dzidziusia, mamo? Inne kobiety rodzą dziecko, jak tylko przestają dawać pożywienia to starsze. A ja już mam cztery lata. Słyszałam, jak Isotta mówiła, że powinnaś mi dać braciszka. myślę, że chciałabym mieć małego braciszka, żeby się z nim bawić. Albo nawet siostrzyczkę. Igriana już zaczęła mówić: – ponieważ twój ojciec... – oraz nagle się zatrzymała. Nieważne, jak dorosła Morgiana mogła się wydawać, miała dopiero cztery lata oraz Igriana nie mogła przecież zwierzać jej się z takich rzeczy. – ponieważ Bogini mama nie postanowiła dodatkowo zesłać mi syna, dziecinko – dokończyła. Na taras wszedł ojciec Columba. Odezwał się surowo: – Nie powinnaś mówić potomkowi o Boginiach oraz przesądach. Gorlois pragnie, by była